gonitwy za Petuchą

gonitwy za Petuchą

Czy to normalne, zrywać się w sobotę bladym świtem (tak, wiem, niektórzy normalnie wstają tak wcześnie, cóż, ja nie 😉 ), żeby ganiać cały dzień w zimnie i deszczu, w dodatku gdy się jest chorym, jakiś pociąg? 😉

Pt47-65

No ale jak tego nie zrobić, skoro na szlaku pojawiła się Pt47-65? Nie, żebym nie kochała Oelki, bo to jeden z najpiękniejszych parowozów dla mnie, ale nieco urozmaicenia zawsze się przyda 🙂 A Petuchę też kocham! Pamiętam rozpacz i siedzenie do późna w Pt47, gdy była ostatni raz pod parą… A jednak marzenia czasem się spełniają – Petucha znów śmiga po naszych szlakach 😀

Pt47-65

Bardzo starałam się wyjechać punktualnie, ale jak to zwykle bywa, nie bardzo mi wyszło… Spóźnienie (moje, nie pociągu) zrobiło swoje – nie do końca tak miało być, no ale… klasyk w Stęszewie jest.

Pt47-65

Po Gnieźnie hasała Śnieżynka 🙂

Pt47-65

Pt47-65

Pt47-65

Pociąg też się spóźniał, coraz bardziej i bardziej, ale dzięki temu dało się za nim nadążyć 🙂 Franek na Garbarach miał już prawie godzinę… dobrze to (sama utknęłam w korku) i niedobrze, bo zapadający zmrok nie pozwolił na takie zdjęcie, jak chciałam…

Pt47-65

Pt47-65

Wymarzłam okropnie, ale na koniec był jeszcze po ciemku Stęszew, na pożegnanie z Mikołajem 🙂 I dopiero, gdy na stacji zrobiło się pusto, nawet szynobusy odjechały, to ja usiadłam, żeby w końcu coś zjeść 😉

Pt47-65