Pewnego listopadowego wieczoru, gdy już uwolniłam się od obowiązków, zatrzymałam się w wolsztyńskiej parowozowni. Tylko na chwilę, bo wieczór był zimny… Chwila przeciągnęła się do baaaardzo długiej chwili 😉
Uwielbiam to miejsce ogólnie, a w szczególności właśnie w takich chwilach, gdy nie ma już prawie nikogo, gdy można sobie pobuszować bez problemu i nacieszyć się parowozami, które już tylko sapią powoli odpoczywając po całym dniu albo śpią w oczekiwaniu na nową trasę.
Dobraaaanoc 🙂