Cypr, Kato Pafos 20.10.2017 2 434 km
W końcu docieramy do ruin. Park Archeologiczny nosi nazwę Kato Pafos (wstęp 4,50 euro). Są tu pozostałości po dawnych mieszkańcach miasta, głównie Rzymianach. Wchodzimy do pierwszego budynku, a tam… wystawa zdjęć Polaka z wykopalisk. Bo Polacy też tu byli oczywiście i pomagali odkrywać starożytne skarby. Są tu także różne ciekawe przedmioty i zdjęcia z opisami (również po polsku), tylko nie ma czasu za bardzo się im przyglądać…
Nad ziemią niewiele już zostało z dawnych budowli, a domy Tezeusza, Dionizosa, Orfeusza czy Ajona można sobie tylko wyobrażać.

Ale to, co najbardziej chciałam tu zobaczyć to mozaiki. Mozaiki kocham i uwielbiam od zawsze. Są zwykle bardzo kolorowe, a ile nakładu pracy wymagają, to wiedzą tylko ci, którzy je układają. A powymyślać wzory i tak ułożyć maleńkie kamyczki, żeby nabrały kształtów postaci czy zwierząt to dla mnie mistrzostwo świata! Z tymi w Kato Pafos musiało być podobnie, bo są naprawdę piękne! I choćby po to, żeby je zobaczyć, warto tu wejść. Aż dziw, że zachowały się w takim stanie przez tyle wieków… Fakt faktem, że odkryte zostały raptem pół wieku temu.
W domu Tezeusza jest ich najwięcej. Ludzi też. A ja żałuję, że nie mam więcej czasu, żeby się im dokładniej poprzyglądać (mozaikom, nie ludziom 😉 ) i oczy nimi nacieszyć.

Idąc dalej znaleźć można jeszcze amfiteatr i latarnię morską, którą widać z całej okolicy. Latarnie morskie też kocham, więc cieszę się jej widokiem właściwie przez cały czas 🙂
A słonko daje czadu, jest najgorętsza pora dnia, a my co? Zwiedzamy ruiny, czuję się jak na patelni, ale ja tam nie narzekam 😉 Robimy dokładnie to, czego robić się nie powinno 😉 Zamiast siedzieć sobie w cieniu drzew zajadając obiad lub grając w tryk-traka, jak to robią miejscowi, to my biegamy po pustyni 😉 Ej, to żarty przecież, jest super, słonko jest, ciepełko jest, chmurki na niebie żadnej, tak właśnie miało być 🙂
Nieco dalej są jeszcze ruiny zamku oraz grobowce króli (osobny bilet), ale po pierwsze upał i zmęczenie ruinami, po drugie brak czasu, więc odpuszczamy (trochę mi żal). Idziemy za to poszukać czegoś do jedzenia.

Na promenadzie drogo, w knajpach sami turyści, ajć, no tak nie może być 😉 Wolę pójść uliczką wgłąb miasta, żeby znaleźć prawdziwą knajpę – no dobra, prawdziwą na miarę możliwości bardzo-turystycznego-otoczenia 😉 Mimo pory sjesty udaje się i wreszcie mamy pitę z owieczką i frytkami (4,50 euro to standard, szczerze mówiąc spodziewałam się maksymalnie połowy tej ceny). O tak, tak właśnie miało być 🙂 I nawet market jest obok 🙂
Jedyne, co nas niepokoi to czas, bo jest już popołudnie, a nas nie ma jeszcze na plaży 😉 Więc zbieramy się szybko, trzeba jeszcze podskoczyć do domu po jeden zapomniany strój kąpielowy i jedziemy do Coral Bay.

.
Zobacz podobne:
Miasteczko jak wiele innych, ale czasem w środku m...
Portugalia - Madera - Sao Vicente 23.09.20...
Cypr, Petra Tou Romiou 21.10.2017 ...
Cypr, Limassol 21.10.2017 2 611 ...