Miały być maki… 😉
steam trains
no i się skończyło…
Długo się nie nacieszyliśmy planowcami do Poznania… Niby z powodu remontów, m. in. wiaduktu w Adamowie. Pozostaje tylko nadzieja, że wkrótce parowozy wrócą na właściwą trasę…
A to ostatni planowy z Poznania…
Pyra wraca do domu
Nietypowo, bo w poniedziałek 🙂
weekendowy parowóz
Parowozy powróciły do planowego ruchu! Jak ja się cieszę!!! Wreszcie się udało i znów Parowozownia w Wolsztynie jest jedyną czynną parowozownią na świecie z regularnymi przejazdami parowozów 😀 Kilka lat to trwało, ale wreszcie spółka, samorządowcy i kto tam jeszcze poszli po rozum do głowy, żeby zachować nasze dziedzictwo, z którego możemy być dumni! I wreszcie nie skończyło się tylko na słowach 😉 To, co ukatrupili kilka lat temu, nareszcie ożyło 😉 To najlepsza wiadomość w tym roku jak dotąd 🙂
Parowozów na świecie wyprodukowano wiele, ale te polskie są zdecydowanie z nich wszystkich najpiękniejsze! Nawet tendrem do przodu! 😉
lutowy parowóz
Mimo dość kiepskiej pogody tego dnia, super było znów wyjść na szlak i pogonić Oelkę w postaci Pyry, Franka i Koziołka. Światło nie było takie złe jak się z początku wydawało, a mi zostało jeszcze tyle pomysłów, że po tylu latach ganiania, nadal mi się nie nudzi 😉
Takie widoki wynagradzają wszelkie niedogodności, jakie się po drodze zdarzają, na przykład zaliczenie gleby na błotnistej skarpie, no bo po co iść schodkami, prawda? 😉 No dobra, zdawało mi się, że ze schodków nie dojdę w miejsce, które sobie upatrzyłam, a błocko nie zdawało się aż tak zdradzieckie, żeby zjechać po nim na tyłku trzy metry 😉 Cóż, blondynka potrafi 😉 A teraz proszę szanownej publiczności wracamy do zdjęć 🙂
Na koniec, jak zwykle bardzo spontanicznie, mimo przemarznięcia, pognałam jeszcze do Grodziska 🙂 Warto było!
grudniowej Petuchy ciąg dalszy
Gniezno
Gniezno Winiary
Mikołaj wraca do domu
gonitwy za Petuchą
Czy to normalne, zrywać się w sobotę bladym świtem (tak, wiem, niektórzy normalnie wstają tak wcześnie, cóż, ja nie 😉 ), żeby ganiać cały dzień w zimnie i deszczu, w dodatku gdy się jest chorym, jakiś pociąg? 😉
No ale jak tego nie zrobić, skoro na szlaku pojawiła się Pt47-65? Nie, żebym nie kochała Oelki, bo to jeden z najpiękniejszych parowozów dla mnie, ale nieco urozmaicenia zawsze się przyda 🙂 A Petuchę też kocham! Pamiętam rozpacz i siedzenie do późna w Pt47, gdy była ostatni raz pod parą… A jednak marzenia czasem się spełniają – Petucha znów śmiga po naszych szlakach 😀
Bardzo starałam się wyjechać punktualnie, ale jak to zwykle bywa, nie bardzo mi wyszło… Spóźnienie (moje, nie pociągu) zrobiło swoje – nie do końca tak miało być, no ale… klasyk w Stęszewie jest.
Po Gnieźnie hasała Śnieżynka 🙂
Pociąg też się spóźniał, coraz bardziej i bardziej, ale dzięki temu dało się za nim nadążyć 🙂 Franek na Garbarach miał już prawie godzinę… dobrze to (sama utknęłam w korku) i niedobrze, bo zapadający zmrok nie pozwolił na takie zdjęcie, jak chciałam…
Wymarzłam okropnie, ale na koniec był jeszcze po ciemku Stęszew, na pożegnanie z Mikołajem 🙂 I dopiero, gdy na stacji zrobiło się pusto, nawet szynobusy odjechały, to ja usiadłam, żeby w końcu coś zjeść 😉