Efekt poniekąd zamierzony, ale fakt faktem, że fotka robiona już sporo po zachodzie słońca 🙂
ciemno i ziarniście

Efekt poniekąd zamierzony, ale fakt faktem, że fotka robiona już sporo po zachodzie słońca 🙂
Ekhem… nie tak miało być… no ale szlaki zimowe rozpoznane przynajmniej 😉
Tym razem z Petuchą pędzi do Poznania 🙂
Taki wypad na chwilę, co by go na szlaku złapać 🙂
Miało być trochę więcej… no ale korki remontowe na trasie spowodowały, że wyszło jak wyszło… choć i tak nie jest źle 😉
Pewnego listopadowego wieczoru, gdy już uwolniłam się od obowiązków, zatrzymałam się w wolsztyńskiej parowozowni. Tylko na chwilę, bo wieczór był zimny… Chwila przeciągnęła się do baaaardzo długiej chwili 😉
Uwielbiam to miejsce ogólnie, a w szczególności właśnie w takich chwilach, gdy nie ma już prawie nikogo, gdy można sobie pobuszować bez problemu i nacieszyć się parowozami, które już tylko sapią powoli odpoczywając po całym dniu albo śpią w oczekiwaniu na nową trasę.
Dobraaaanoc 🙂
Dzień od rana był kapryśny – w powietrzu fruwało wszystko: deszcz, liście, moja chusteczka do czyszczenia soczewek… Że nie wspomnę już o zimnie, które wietrzysko wzmagało…
Dzień zaczął się nie tak jak miał… podczas drogi na pierwsze miejsce z mojej koncepcji (wymyślanej wieczorem w stanie chyba już nie do końca przytomnym jak widać po efektach), uświadomiłam sobie, że przecież, jak pojadę tak daleko, to nie zdążę na kolejne miejsce… Więc punkt pierwszy został wybrany po drodze, bardzo spontanicznie… ale potem już było tylko lepiej 🙂
Bo jak to zwykle bywa dźwięk zbliżającego się na pełnej epie parowozu, a chwilę później jego widok wynagradza wszystko! 🙂 Marznące paluszki już się wtedy nie liczą 😀
PS. Uszanowanie dla kolegów spotkanych na szlaku 🙂
Moja ulubiona lokomotywa i piękne malowanie 🙂
My favourite locomotive and nice painting 🙂